W Poczcie Polskiej wrze. Prezes grozi pracownikom, państwo szykuje przelew

W ciągu kilku najbliższych dni Ministerstwo Finansów ma przekazać Poczcie Polskiej 749 mln złotych - informuje "Rzeczpospolita". W ten sposób państwo chce ratować swoją spółkę, która odnotowała podobną kwotę w ubiegłym roku - ale jako stratę. To jednak i tak może nie powstrzymać eskalacji konfliktu pomiędzy nowym zarządem a pracownikami, domagającymi się poprawy warunków pracy. Dodatkowo, jak czytamy w dzienniku, nowy prezes w liście zagroził pracownikom pozwami sądowymi za szerzenie plotek.

Poczta Polska ma problem. A nawet ma ich kilka. Te wynikają głównie z zaległości finansowych, jakie nieprzerwanie trapią państwowego giganta. W samym 2023 r. spółka wygenerowała 745 mln brutto straty. Jak wskazuje "Rzeczpospolita", początek bieżącego roku nie przyniósł odbicia, a wręcz przypieczętował już fatalną sytuację firmy.

Poczta odnotowuje kolejne straty. Państwo rusza spółce na ratunek

Według dziennika, w I kwartale 2024 r. Poczta Polska miała wygenerować 130 mln zł straty. To o blisko 50 proc. więcej niż w analogicznym okresie rok wcześniej. Stąd też zaczęły się pojawiać doniesienia medialne co do niepewnej przyszłości giganta należącego do Skarbu Państwa. Spekulowano chociażby, że spółka może zostać postawiona w stan upadłości lub podzielona na części, w tym tę odpowiedzialną za usługi kurierskie oraz na operatora, który zajmowałby się usługami powszechnymi, tj. mniej rentownymi.

Reklama

Jednak najprawdopodobniej sprawa Poczty zostanie rozwiązana w inny sposób. Jak wskazuje "Rzeczpospolita", do kasy firmy ma wpłynąć w przyszłym tygodniu przelew. I to niemały, bo opiewający na 749 mln zł, czyli pozwalający zasypać wyrwę w finansach powstałą w ubiegłym roku. 

Nadawcą ma być Ministerstwo Finansów, o co zostało poproszone przez resort aktywów państwowych. Wspomniana kwota ma być rekompensatą za świadczenie przez Pocztę nierentownych usług powszechnych w latach 2021-22.  

W praktyce środki te mogą dać szansę na poprawę sytuacji spółki. Nowy zarząd pod kierownictwem Sebastiana Mikosza - byłego prezesa PLL LOT, który swego czasu przeprowadzał restrukturyzację państwowego przewoźnika - zapowiedział szereg zmian, jakie czeka Pocztę.  

"Przyszedłem do Poczty, aby wyeliminować ryzyko upadłości, a nawet odwrotnie - stworzyć właściwe ramy dla rozwoju naszej firmy. Oczywiście droga ku temu nie będzie łatwa i prosta. Czekają nas transformacja, zmiany organizacyjne, zmiana spojrzenia na kluczowe kwestie" - miał napisać nowy szef państwowej spółki w liście do pracowników, którego treść cytuje "Rzeczpospolita".

W Poczcie Polskie napięcia na linii pracownicy-nowy prezes

Wspomniany list to nie jedyne źródło informacji, które może wskazać, jakie pomysły na przyszłość firmy ma jej nowy prezes. Mikosz bowiem udzielił wywiadu Polskiej Agencji Prasowej, w którym stwierdził, że m.in. zastał w Poczcie "zadłużenie finansowe, dług technologiczny, ale również dług intelektualny".

Te słowa miały zostać odebrane przez pracowników mało entuzjastycznie. Ci i tak stopniowo dają upust swoim negatywnym emocjom. Jak przypomina "Rz", blisko 80 proc. kadry Poczty zarabia ustawowe minimalne wynagrodzenie (od 1 stycznia br. jest to 4242 zł brutto). Z uwagi na problemy firmy, podwyżki płac wydają się być jak na razie trudne do zrealizowania. 

Ale to nie koniec napięć. "Na linii prezes - pocztowcy zaiskrzyło z kolejnego powodu" - pisze "Rz". Dziennik ustalił, że Sebastian Mikosz wysłał do pracowników list, w którym zauważa, że na jego temat pojawiają się różne, liczne plotki. "W piśmie, do którego dotarliśmy, ostrzegł, że rozpuszczanie w firmie fałszywych pogłosek "spotka się z konkretnymi krokami prawnymi". Wprost zagroził pracownikom pozwami sądowymi" - czytamy w piątkowym wydaniu "Rzeczpospolitej". Prezesa miały zirytować informacje, jakoby on sam miał złożyć rezygnację, a także doniesienia o rzekomej redukcji sieci placówek.

Do tego dochodzi zapowiadana przez Mikosza reorganizacja, czyli innymi słowy redukcja zatrudnienia. Nowy prezes miał wskazać, że pracę straci co najmniej 5 tys. pracowników, choć, jak szacują związkowcy działający przy spółce, liczba ta może się nawet podwoić. 

Pocztowcy już strajkowali. Co dalej?

Dlatego państwowa kroplówka może zostać wykorzystana częściowo na inwestycje, ale też na poprawę warunków pracy. W innym przypadku eskalacja konfliktu na linii pracownicy a zarząd może przybrać na sile. Związkowcy ramię w ramię z zatrudnionymi już strajkowali w czwartek 16 maja br., kiedy to na dwie godziny w ciągu dnia pracę przestali świadczyć listonosze, magazynierzy, ale także kierowcy oraz pracownicy placówek. 

Zdaniem strony społecznej, ten ostrzegawczy protest można uznać za sukces. Centrala Poczty natomiast wskazuje, że udział pracowników w tym wydarzeniu był "marginalny", bo mowa tu o 5 procentach kadr. Jednak w obliczu braku porozumienia pomiędzy obiema stronami kolejne strajki mogą być kwestią czasu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Poczta Polska | Ministerstwo Finansów | Sebastian Mikosz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »