1423% zysku po debiucie!

Aż 4,58 mln zł (1423%) zarobiła Violetta Zalewska, która w poniedziałek sprzedała wszystkie akcje PC Guard. Taki zysk w dużej mierze był możliwy dzięki nienaturalnemu wzrostowi kursu spółki w pierwszych dniach po debiucie na GPW.

Zwyżka kojarzy się ze słynną aferą giełdową - "poznańską WIRRówką". Zalewska i Jacek Krzyżaniak - członek rady nadzorczej PC Guard, odgrywali w niej ważną rolę. Z dokumentów Prokuratury Okręgowej w Poznaniu wynika, że oprócz nich śledztwo podjęte w związku z "WIRRówką" dotyczyło również Konrada Zalewskiego. W prospekcie emisyjnym PC Guard wymieniony jest jako akcjonariusz (stan na 31 marca 2005 r.; posiadał wtedy 4% akcji). Violetta Zalewska była do niedawna największym udziałowcem spółki i członkiem jej rady nadzorczej. Przed ofertą publiczną miała 31% papierów. W dniu debiutu na GPW kupiła 1,5 tys. praw do akcji po 7,6 zł, a dwa dni później 11 340 PDA po 13,7 zł (na tej sesji wygenerowała 18,5% obrotów). W miniony poniedziałek sprzedała wszystkie akcje po średniej cenie 29,2 zł i zrezygnowała z członkostwa w radzie nadzorczej. Jak głosi komunikat, powodem jest stan zdrowia. Pakietu, który kosztował ją 322 tys. zł, pozbyła się za 4,9 mln zł. Jej mąż Krzysztof Zalewski był przewodniczącym rady nadzorczej PC Guard. W poniedziałek, ze względu na sytuację rodzinną, zrezygnował.

Reklama

Jacek Krzyżaniak nie jest wymieniany w prospekcie jako "stary" akcjonariusz spółki, ale nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że był jednym z 62 inwestorów, którzy kupowali jej papiery w ofercie publicznej (po 6 zł). Mógł kupić akcje o wartości nie większej niż 5 tys. euro (przy kursie 3,9 zł/euro daje to 3250 walorów). W przeciwnym razie musiałby o tym poinformować.

Śledztwo umorzone

W lipcu 1997 r. poznańska prokuratura otrzymała zawiadomienie z KPWiG o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Grupa inwestorów miała manipulować akcjami Domplastu (od grudnia 1995 r. do maja 1996 r. kurs wzrósł o 320%), Chemiskóru (od lipca 1996 r. do marca 1997 r. notowania zyskały 855%) i Echo Press (od kwietnia do października 1996 r. kurs poszedł w górę o 670%). Jak mógł wyglądać mechanizm podejrzanej działalności? Najprawdopodobniej początkowo grono działających w zmowie inwestorów akumulowało akcje. Aby nie podlegać obowiązkom informacyjnym, gracze dzięki pełnomocnictwom kupowali papiery na rachunki wielu osób. Gdy mieli wystarczająco dużo walorów i podaż wyraźnie zmalała, przystępowali do windowania kursu. Angażowali stosunkowo niewielki kapitał, gdyż bardzo często po obu stronach transakcji stali członkowie grupy. Z czasem, gdy cena była już bardzo wysoka, dołączali się inni inwestorzy, którzy wierzyli, że kurs jeszcze wzrośnie. W rzeczywistości odkupywali akcje od osób, które początkowo je akumulowały.

Prokuratura nie zdołała zebrać wystarczających dowodów, by skierować sprawę do sądu. Po ponad dwóch latach (24 grudnia 1999 r.), mimo że w sprawę zaangażowano nawet poznańską delegaturę UOP, śledztwo umorzono. Na początku 2000 r. KPWiG złożyła zażalenie na tę decyzję i śledztwo wznowiono, ale jeszcze przed końcem roku umorzono je po raz drugi. Niestety, nie udało nam się uzyskać opinii ani Jacka Krzyżaniaka, ani Violetty Zalewskiej na temat tamtych wydarzeń. PC Guard nie ma numerów ich telefonów. Jedyny, jakim dysponuje, to numer do Krzysztofa Zalewskiego, ale tym firma nie chciała się z nami podzielić.

Manipulacja również akcjami PC Guard?

5 października na parkiecie pojawiło się 500 tys. akcji PC Guard należących do starych udziałowców (31 marca było ich 12). Płynność była więc bardzo ograniczona. Do transakcji na GPW dochodziło tylko dzięki temu, że jeden z akcjonariuszy sprzedał 2,5 tys. walorów. Te akcje przechodziły z rąk do rąk przez pięć kolejnych sesji, w trakcie których kurs wzrósł do 435 zł (7150% powyżej ceny emisyjnej nowych akcji i 4431% powyżej ceny z pierwszej transakcji na GPW!). W tym czasie całkowity wolumen wyniósł 9862 papiery.

Równocześnie notowane były także prawa do akcji nowej emisji. Ich kurs rósł znacznie wolniej. Tuż przed zawieszeniem obrotu akcje kosztowały 400 zł i były aż o 1487% droższe niż PDA (25,2 zł).

Pojawiło się podejrzenie manipulacji. - W tej sprawie toczy się postępowanie wyjaśniające. Dotychczasowa analiza wskazuje, że popyt był silnie rozproszony, ale wciąż nie można wykluczyć manipulacji - mówi Łukasz Dajnowicz, rzecznik KPWiG.

Bierni akcjonariusze

Dlaczego starzy akcjonariusze nie wykorzystali sytuacji? Mogli sprzedawać akcje i - jeśli nie chcieli zmniejszyć zaangażowania - na to miejsce kupować 10 razy tańsze PDA. Dla przykładu, 11 października do godziny 12.48 (o tej porze GPW wstrzymała obrót obydwoma instrumentami) właściciela zmieniło 2,8 tys. akcji (po średniej ważonej obrotami cenie 337,7 zł) i 205 tys. PDA (po średniej ważonej cenie 31,35 zł). Gdyby starzy udziałowcy dokonali arbitrażu i np. wystawili na sprzedaż akcje z ceną o 10% niższą od najniższej w karnecie, to sprzedając 2,8 tys. akcji i kupując na to miejsce PDA mogli zarobić 750 tys. zł. - Zobowiązałem się, że przez rok nie sprzedam akcji. Taki zapis znajduje się w prospekcie emisyjnym i nie chciałem go łamać - wyjaśnia prezes Dariusz Grześkowiak (ma 52,2 tys. "starych" akcji). Inni udziałowcy nie złożyli takiej obietnicy i mogą handlować papierami. - Zastanawialiśmy się w zarządzie, czy tak nie zrobić, ale mieliśmy obawy, że sprzedając akcje drożej niż wynosił kurs PDA, będziemy mimowolnie na niego wpływać - twierdzi D. Grześkowiak.

Grzegorz Uraziński

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: śledztwo | Martina Stoessel | GPW
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »