Pierwszy taki akt oskarżenia

Lucjan W., były prezes Karen Notebook (KN), został oskarżony przez prokuraturę o to, że zataił prawdziwe dane w prospekcie emisyjnym. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożył prywatny inwestor, który kupił akcje w ofercie publicznej i stracił ponad 60%. To pierwsza taka sprawa w Polsce.

Lucjan W., były prezes Karen Notebook (KN), został oskarżony przez prokuraturę o to, że zataił prawdziwe dane w prospekcie emisyjnym. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożył prywatny inwestor, który kupił akcje w ofercie publicznej i stracił ponad 60%. To pierwsza taka sprawa w Polsce.

- Nie przypominam sobie, żeby w przeszłości prywatny inwestor, który brał udział w ofercie publicznej spółki i stracił na inwestycji, zawiadamiał o możliwości popełnienia przestępstwa i dzięki temu doprowadził do powstania aktu oskarżenia - twierdzi Maciej Kujawski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. - A każdy z inwestorów, jeżeli ma podstawy do tego, aby twierdzić, że został przy publicznej ofercie wprowadzony w błąd, może złożyć takie zawiadomienie - dodaje.

"To nie było istotne"

Były szef Karen Notebook został oskarżony o zatajenie w prospekcie emisyjnym istotnych informacji dla przyszłych akcjonariuszy spółki. Szczególnie chodziło o zaliczki, które pobrał od spółki (1,34 mln zł), oraz o pożyczkę, jaką firma udzieliła przedsiębiorstwu Idea Nord (3 mln zł), którego był również prezesem. W prospekcie nie pojawiła się też informacja o udzieleniu przez Karen gwarancji płatności Toshiba Europe, co kosztowało później spółkę blisko 0,5 mln zł. Lucjan W. nie przyznał się do zatajenia informacji. Nie miał zdania, czy te dane powinny znaleźć się w prospekcie. Według niego, były nieistotne.

Reklama

Lucjanowi W. za zatajenie danych, które w istotny sposób wpływają na treść informacji w prospekcie emisyjnym, grozi grzywna do 5 mln zł oraz kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 5 lat.

A akcje traciły

Prospekt trafił do KPWiG we wrześniu 1998 r. Jego upublicznienie nastąpiło w grudniu tamtego roku. W styczniu 1999 r. można było zapisać się na akcje spółki, która znalazła się na CeTO, niecały rok później. Pierwotnie firma chciała być notowana na rynku równoległym GPW. Nie zgodziła się na to Rada Giełdy. Miała wątpliwości co do niektórych operacji handlowych przedsiębiorstwa. Chodziło o zakup śpiewników, kompletów ogrodowych do herbaty oraz zestawów z porcelany złoconej - słynnego "Zestawu pielgrzyma". Przypomnijmy, że "core businessem" firmy jest handel i składanie notebooków.

Prywatna skarga

Zawiadomienie do prokuratury przesłał jeden z prywatnych inwestorów, który kupił akcje w publicznej ofercie, płacąc 16 zł za jedną. Jak twierdzi, zrobił to po lekturze prospektu emisyjnego. Jego zdaniem, prezes Karen Notebook w prospekcie, za którego tworzenie był odpowiedzialny, podał nieprawdziwe dane i tym samym naraził go na straty finansowe. Na skutek nierzetelnych informacji akcje firmy po wprowadzeniu do obrotu zaczęły gwałtownie tracić wartość. W rezultacie inwestor stracił 60% zainwestowanej kwoty. - Poczułem się wprowadzony w błąd i straciłem znaczną część moich oszczędności. Dobrze, że po ponad pięciu latach moje zawiadomienie odniosło skutek - stwierdził w rozmowie z PARKIETEM. Dodał, że w przeszłości próbował załatwić sprawę polubownie - bez odzewu ze strony spółki.

Michał Śliwiński

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: zawiadomienie | Karen | laptop | oskarżone | oskarżeni | akt oskarżenia | przestępstwa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »