To będzie prawdziwy cios w 4 miliony osób!

Z medialnych doniesień wynika, że podczas piątkowego tzw. drugiego expose premiera Donalda Tuska ma paść zapowiedź ozusowania "umów śmieciowych". Pomysł podoba się związkowcom z Solidarności, krytykują go natomiast przedstawiciele pracodawców.

Główna ekonomistka PKPP Lewiatan dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek negatywnie oceniła pomysły związane z oskładkowaniem umów cywilno-prawnych, czyli umów zleceń i umów o dzieło. "Jeśli rząd chciałby wprowadzić ten pomysł, zakładając, że zwiększą się w ten sposób wpływy do budżetu, to może się przeliczyć. Natomiast jeśli chce to wprowadzić, bo to żądanie związków zawodowych, to mam nadzieję, że zdaje sobie sprawę z konsekwencji dla rynku pracy" - powiedziała. Dodała, że dziwi się związkom, że mają takie pomysły w okresie osłabienia gospodarczego.

Reklama

W jej ocenie na takich pomysłach nikt nie zyska. "Na tym nie zyska ani pracownik, ani pracodawca, ani budżet państwa. Wynagrodzenie otrzymywane na podstawie umowy cywilno-prawnej zostanie bowiem automatycznie obniżone o składki na ubezpieczenia społeczne płacone przez pracowników. Zatem ich wynagrodzenie netto będzie mniejsze od dzisiejszego. Pracodawcy poniosą koszty związane ze swoją częścią płaconych składek za pracownika. Wątpię zatem, czy pracownicy i przedsiębiorcy będą zachwyceni takim rozwiązaniem" - wskazała.

Dodała, że w obecnych warunkach osłabienia gospodarczego większość przedsiębiorców nie będzie w stanie wziąć na siebie dodatkowych obciążeń. Będą je przenosić albo na osoby, z którymi mają umowy cywilno-prawne, co jeszcze bardziej obniży ich wynagrodzenia netto, albo będą podnosić ceny oferowanych produktów i usług.

- Ta druga sytuacja jest w dzisiejszych warunkach znacznie mniej prawdopodobna, bowiem popyt na rynku nie rośnie, więc podnoszenie cen byłoby zakładaniem sobie przez przedsiębiorstwa pętli na szyję. Po wynikach drugiego kwartału już wiemy, że rentowność firm się zmniejszyła i spadła płynność, a duża część firm, bo ponad 30 proc., zakończyło pierwsze półrocze bieżącego roku bez dodatniego wyniku finansowego. To o czymś świadczy - podkreśliła.

Zdaniem Starczewskiej-Krzysztoszek ozusowanie wszystkich umów spowodowałoby też wzrost szarej strefy. - Niewykluczone, że spora część tych, którzy dziś mają umowy cywilno-prawne przestanie takie mieć i będzie pracować w szarej strefie. To z kolei oznacza, że do budżetu będzie wpływać mniej pieniędzy z podatków - oceniła.

Rzecznik NSZZ "Solidarność" Marek Lewandowski powiedział PAP, że związkowcy podchodzą ostrożnie do informacji, że premier Tusk może przedstawić pomysł oskładkowania "umów śmieciowych". - Premier już tyle razy zapowiadał w różnych wystąpieniach rzeczy, które zrobi i ich nie zrobił, więc jesteśmy sceptyczni - podkreślił.

Dodał też, że aby ocenić ewentualny pomysł, musi znać jego konkrety. - Jeśli będzie to realizacja naszego projektu ustawy, który złożyliśmy premierowi, czyli oskładkowania pracy na takich samych zasadach, bez względu na to jaką mamy umowę, to będziemy zadowoleni - stwierdził.

- Chcemy, aby umowy tzw. śmieciowe nie dyskryminowały innych form zatrudnienia, a dziś umowy śmieciowe są nieoskładkowane przez co są tańsze. To powoduje, że są nadużywane nie dlatego, że są one potrzebne, ale właśnie dlatego, że są tańsze. To już jest patologia - ocenił.

Jak mówił Lewandowski, "S" domaga się oskładkowania tych umów. - Nie może być sytuacji takiej, że szczególnie ludzie młodzi dopiero przed 30., zaczynają płacić składki na emeryturę. Jeśli nie zgromadzą odpowiedniego kapitału i nie wypracują emerytury minimalnej, to państwo będzie musiało im dołożyć do emerytury, a to jest kolejne, pośrednie dotowanie biznesu. To jest wbrew jakimkolwiek zasadom rynkowym - powiedział.

Lewandowski mówił też, że młodzi nie są świadomi jakie drastyczne skutki w przyszłości będzie miała praca na umowach śmieciowych. "Szczególnie, gdy zachorują, będą mieć wypadek lub założą rodzinę. Będą mieli wtedy problem, skąd wziąć ubezpieczenie" - wskazał.

Odniósł się też do obaw o powiększenie szarej strefy.

- Dla pracownika nie ma to najmniejszego znaczenia, czy pracuje na "śmieciówce" czy na czarno, bo i w jednym, i drugim przypadku nie ma żadnych uprawnień: urlopów, zwolnień, emerytury. Mamy sytuację taką, że przy umowie śmieciowej państwo pobiera podatek, który my nazywamy haraczem, nie dając nic w zamian. To jest hipokryzja w czystym wydaniu - powiedział.

Lewandowski odpierał też zarzuty o tym, że to nie jest najlepszy moment do wprowadzania takich zmian. "Od dwudziestu lat słyszymy, że jesteśmy na dorobku, że musimy zaciskać pasa, że mamy za małą wydajność i ciągle nie ma dobrego momentu na takie zmiany. To kiedy będzie ten moment?" - zastanawiał się rzecznik "S".

Dodał, że związkowcy nie domagają się zwiększania kosztów pozapłacowych. - My chcemy, aby wszystkie formy zatrudnienia były jednakowo traktowane. Nie ma powodu, aby upowszechniając płacenie składki jej nie obniżyć- podkreślił.

Lewandowski powiedział w czwartek wieczorem w TVN24, że według szacunków związku problem umów śmieciowych dotyczy 4 mln osób. Zwrócił też uwagę, że eksperci straszą wzrostem szarej strefy, czy zwiększeniem bezrobocia, chociaż "nigdzie na świecie nie wykazano zależności między elastycznością rynku pracy a wzrostem bezrobocia". "Tak, jak nie udało się udowodnić, że wzrost płacy minimalnej przekłada się na wzrost bezrobocia" - powiedział.

W piątek rano w Sejmie premier Donald Tusk przedstawi dotychczasowe dokonania rządu oraz poinformuje o planach na 2013 rok "z perspektywą na całą kadencję".

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »